Niedawno w „Dzień dobry TVN” miał miejsce wywiad prowadzony przez Jolantę Pieńkowską z nauczycielem etyki w szkole podstawowej, którego decyzją wysokich hierarchów kościelnych, odsunięto od sprawowania tej funkcji, ponieważ nie głosił on jedynie nauk o religii chrześcijańskiej, ale pozwalał uczniom poznać również i inne wyznania, dyskutować, zadawać pytania i mówić głośno o swoich wątpliwościach. Niestety, dla Kościoła Katolickiego było to nieodpowiednie zachowanie, które zamiast wbijać do głów dzieciom, że katolicyzm to jedyna i właściwa wiara, pozwalał im na dywagacje niewłaściwe dla ich wieku.

Cała sytuacja jednak rozogniła i tak już napiętą dyskusję na temat tego, gdzie i czy w ogóle powinna mieć miejsce nauka religii? Oczywiście, postawa księży jest jasna – religia musi być i koniec kropka. Etycy i filozofowie nie są już tacy pewni. Są bowiem zdania, że wtłaczanie do głów młodym ludziom, że tylko jedno wyznanie jest właściwym prowadzić może do fanatycznego podejścia do owego wyznania i oczywistej wrogości wobec innych wyznać. Naturalnie, jest to spore uproszczenie, bowiem wiele zależy również o sposobie wychowywania dziecka w rodzinnym domu. Jeśli jest ono kształtowane w poszanowaniu innych wiar i religii, nawet szczególnie nawiedzony ksiądz czy katecheta na lekcji religii nie wywoła zmiany w charakterze dziecka, najwyżej uśmiech politowania i falę zapytań, dlaczego ten pan jest taki agresywny. faktem jest jednakże, że dzieci chłoną niby gąbka niemalże wszystko, a w im bardziej szaloną, agresywną formę jest to ubrane, tym wydaje im się ciekawsze.

Pomijając jednakże kwestię nauczania religii czy też etyki, warto pomyśleć nad jeszcze jednym aspektem – czy religia jako lekcja, jako możliwość rozmowy o Bogu, powinna odbywać się w szkole czy też może kościół albo salka parafialna nie byłyby lepszym rozwiązaniem? Okazuje się, że dzieci w szkole nie traktują religii poważnie. Hałasują, przeszkadzają i nie chcą słuchać księdza albo katechety, niekiedy również lekceważąc nauczyciela. Co innego kościół albo parafialna salka, gdzie siłą rzeczy dzieci muszą zachować powagę i ciszę, wynikającą chociażby z szacunku do miejsca, w jakim się znajdują. Niestety, religia weszła do szkół niejako jako konsekwencja zmiany ustroju w Polsce, jako próba zadbania o dusze wyznawców, które musiały być w ukryciu w czasie Polski Socjalistycznej. Czy był to pomysł dobry? Dzisiaj wiemy już, że nie. Tym bardziej, że religia w szkole stała się niejako obowiązkowym przedmiotem, a przecież nie każdy rodzic chce, by jego dziecko chodziło na religię. W sytuacji, w której cała klasa siedzi na religii, a jeden czy dwóch uczniów musi siedzieć w świetlicy albo gdziekolwiek indziej samemu, nie zawsze musi być pozytywną sprawą, bowiem wielu wychowanków może traktować tych „niechodzących” jako gorszych od siebie, godnych pogardy. Jeśli do tego jeszcze dodamy niewłaściwe wychowanie w domu, w którym wierzących uważa się za lepszych od niewierzących, wtedy mamy gotową receptę na katastrofę w klasie.

Religia w kościele miałaby również pewien wyraz mistyczny, szczególnie jeśli kościół byłby starym, gotyckim albo romańskim budynkiem, robiącym wrażenie chociażby z punktu widzenia architektury. Dzieci czy młodzież w takich miejscach bardzo często zaczynają czuć ów mistycyzm religii, przez co nawet i ta religia, najbardziej nawet nudna, staje się nieco bardziej wartościowa, może być wręcz interesująca z punktu widzenia nie tylko przeżywania uczuć religijnych, ale również z powodu atmosfery panującej w kościele, która, umówmy się, jest jednak nieco bardziej religijna i sprzyjająca wyciszeniu aniżeli ta, która panuje w szkole. Szkoła niech uczy matematyki, polskiego, geografii czy chemii, kościół niech jednak będzie tym miejscem, gdzie uczy się religii, bo tylko tam można poczuć jej wymiar w całości i wsłuchać się w ciszę kościoła, dostrzec jego dostojeństwo, nawet jeśli w głębi duszy nie zgadzamy się z tym, co Kościół głosi, do czego namawia.

Każda religia z punktu widzenia sztuki, jest wielka. Nieważne czy mowa o architekturze czy o historii. Można być niewierzącym, ale widok meczetu, kościoła czy synagogi zawsze powinien wywoływać w nas podziw. Podziw wobec ludzkiej pracy włożonej w hołd temu, w co się wierzy. Czy w szkole jest to w ogóle możliwe?