Właśnie dzisiaj, czyli 4 października wypada Światowy Dzień Zwierząt. To w dniu takim jak dzisiejszy powinniśmy nieco pochylić głowy nad naszymi (jak to pięknie określał św. Franciszek z Asyżu) braćmi mniejszymi i podać im rękę tak jak one nam podają często łapę. Czy jednak jeden, jedyny dzień w roku jest w stanie zrekompensować ogrom zła i bólu, jakie w każdej godzinie świata człowiek wyrządza zwierzęciu? Czy te raptem 24 godziny są w stanie ofiarować każdemu bez wyjątku sierściuchowi i niesierściuchowi to, czego nie mają cały rok? Niestety, nie.

Ostatnio opinią publiczną (choć zapewne nie całą, bo po co w ogóle mówić o tak nieważnych incydentach) wstrząsnął przypadek bestialskiego potraktowania konia prowadzonego na rzeź w ubojni w Rawiczu. Naoczni świadkowie mówią, że człowiek odpowiedzialny za odprowadzanie mających za chwilę być zamordowanymi (nie waham się użyć tego słowa) koni bił wiadrem i pejczem oraz polewał lodowatą wodą jedno ze zwierząt, które idąc po rampie, przewróciło się i upadło na grzbiet. Wspaniały dowód ludzkiej miłości, anielskości i dobroci. Oczywiście, nie muszę dodawać, że mieszkańcy okolicznych domków działkowych reagowali … uwaga … krzykami „sadysta” i „morderca”, ale żaden z nich jakoś nie pokwapił się, by zwyczajnie brutala od konia oderwać i dać mu po mordzie. Po co? Przecież to tylko koń.

Przykłady bestialstwa można mnożyć. Podpalane koty, psy, które ktoś szalenie dowcipnie i dla rozrywki ogólnej przywiązał do zderzaka i ciągnął za autem tak długo, aż oderwie się głowa, zwierzęta wkładane do piekarnika żywcem, wreszcie łamanie łap, wyrywanie uszu, wydłubywanie oczu – rozrywka części ludzkiej populacji z początków XXI wieku pokazuje jak dalece nasza cywilizacja ruszyła do przodu w sensie smart phonów, i-podów i innych „smrodów”, ale jak dalece cofnęła się w swym prymitywizmie, żeby nie powiedzieć, powróciła na drzewa, choć to chyba słowa niewłaściwe – człowiek prehistoryczny BAŁ się przyrody i zwierząt, zabijał dla skór i mięsa, czyli niejako w celu przetrwania. Wkładanie żywego psa czy kota do piekarnika chyba nie jest działaniem zmierzającym ku nasyceniu głodu. Chyba że mowa o chorym głodzie, pozbawionych empatii i uczuć jakichkolwiek zwykłych debili, których należałoby ubezwłasnowolnić. No, ale z tego co wiadomo powszechnie, dzieł takich dopuszczają się głównie dzieci, które przecież kary nie poniosą. Ciekawe swoją drogą, co wyrośnie z młodego skur…., który dzisiaj bestialsko zabija zwierzę? Ćwiczy, by jutro zabić staruszkę? a może własną matkę, która na wszelkie działania policji i mediów, jedyne, co umie wrzeszczeć: „dziećmi się zajmijcie, a nie głupim kotem”.

Swoją drogą, jest wysoce zastanawiające, dlaczego sądy w tak niewytłumaczalnie odrażających czynach nie widzą niczego złego i uzasadniają niskie (albo żadne) wyroki „znikomą szkodliwością społeczną czynu”. Krótkowzroczność? Obojętność? A może głupota? Przecież dziecko kojarzy nam się z niewinnością, z czystością, z empatią, z nieskażeniem paskudztwami tego świata i łzami nad motylkiem, liszką, kotkiem i pieskiem. A tymczasem coraz młodsze dzieci dokonują coraz bardziej obrzydliwych czynów na zwierzętach, które ufne i słabsze nie przeczuwają, że w małych, ale już nienormalnych umysłach czai się zło. Pytanie mam zatem – kto wyrośnie z dziecka, które w wieku lat ośmiu sięga po rożen i przekłuwa nim ciało małego kota, a następnie wsadza żywe jeszcze zwierzę do rozgrzanego piekarnika? Bandyta taki, przy którym Banda z Pruszkowa i Yakuza to chłopcy z sąsiedztwa.

To tylko wierzchołek góry lodowej. Wszelkie działania, pikiety, pogadanki, spotkania i petycje to wciąż za mało, by ludziom otworzyły się oczy, za mało by nie odwracać wzroku na przemoc wobec tych, które same bronić się nie mogą. Nie jesteśmy zwierzętom winni miłości, jesteśmy im winni sprawiedliwość za to, jak wiernie nam służą i pomagają. Ale jak długo jeszcze będziemy tolerować bestialstwo wobec zwierząt? Jak długo jeszcze będą padać słowa „to tylko kot”, „to tylko pies”? Bo może jeszcze dekada, może dwie i normalne będą się wydawać słowa „to tylko człowiek”?