Ach, i jak by tu zacząć opowieść o najbardziej interesującym kształcie sprzętu, jakby nie powiedzieć… domowego. Nie wiadomo, jak tu rozpocząć, bo wersji wokół powstania wibratora namieszało się tyle, że aż strach pomyśleć, co by było jakbym miała opisywać traktor. No, ale nic to. Jakoś zacząć trzeba, bo choć sprzęt to nadal w wielu kręgach „niewymowny” ma swoją rzeszę fanek i historię również niegłupią. A wszystko zaczęło się od tego, że …

Kobiety w XIX wieku zapadały gremialnie na histerię i inne choroby, których biedni mężczyźni ani pojąć ani uleczyć nie umieli. Choroby te oczywiście objawiały się nadmiernym krzykiem, marudzeniem, wpadaniem w euforię by za chwilę popaść w depresję. Idealna żona i matka ówcześnie bowiem była cicha, piękna, niekłótliwa, najlepiej, żeby się w ogóle nie odzywała.

Zatem, należało wymyślić coś, co by biednym histeryczkom pomogło. Więc wymyślono hydroterapię, która miała za zadanie leczyć histerię a także inne, wyjątkowo wstrętne mężczyznom choroby. Polegała ona na wystrzeliwaniu przez specjalne narzędzie dość ostrego (ale jednocześnie dość delikatnego) strumienia wody, który nakierowywany był w kobiece strefy, noszące wówczas eufemistyczną nazwę „strefy produkcyjnej”. Oczywiście, efekty były nietrudne do przewidzenia.

Wiadomo, że niewiele czasu minęło, a zabieg stał się niezwykle modny, bo też efekty przechodziły najśmielsze oczekiwania. Niestety, poza bezdyskusyjną skutecznością miał jednakże szereg niedociągnięć oraz wad. Przede wszystkim wielkim minusem był jego koszt – zabieg uważany był za luksus, przynależny tylko paniom z wysokich sfer, a zatem nie każda mogła sobie na niego pozwolić (ale każda chorowała na histerię). Co gorsza, sprzęt do niego używany był z gatunku raczej średnio poręcznych, a zatem koniecznością była wizyta w specjalistycznej klinice czy lecznicy, móc być poddaną odpowiedniej terapii.

Dopiero pod koniec XIX wieku, pewien brytyjski lekarz wpadł na pomysł stworzenia elektrycznej maszyny do pozbawiania kobiet choroby zwanej histerią (jeszcze wtedy nie nazywano jej wibrator), aczkolwiek do prawdziwego boomu na ten instrument trzeba było czekać do początków wieku XX, kiedy to zaczęła się prawdziwa prosperita wibratora. Wtedy też zaczęto naprawdę rozpoznawać ogrom możliwości, jakie dawał rynek tzw. poręcznych wibratorów, również do użytku domowego.
No, ale doczekał się wreszcie biedny wibrator i w roku 1902 oficjalnie opatentowano pierwszy sprzęt tego rodzaju, ale z zaznaczeniem, że jest on tylko do domowego użytku bez możliwości stosowania go w zakładach leczniczych.

Warto nadmienić, że to właśnie wibrator stanowił szóste, co użytkowania domowego urządzenie o napędzie elektrycznym, jakie można było wykorzystywać w gospodarstwach domowych. Miejsce pierwsze bezapelacyjnie należało do maszyny do szycia, zaś kolejne do żelazka, które z czasem przemknęło za wibrator. Aż do 1917 roku więcej się można było w amerykańskich doliczyć wibratorów aniżeli innych sprzętów domowego użytku, jak chociażby tosterów.

Lata od 1950 do 1970 każda, nawet najmniejsza wzmianka o wibratorze nosiła nazwę dość niepokojącą, ale jakże doskonale oddającą atmosferę tamtych czasów, mianowicie „zakamuflowana historia”. Pomimo tego, że wiele pańich używało, zdecydowanie niewłaściwym było mówienie o tym w sposób publiczny. Było to zwyczajnie źle widziane.

Później jednakże coraz większa liczba gazet oraz katalogów zaczęła się zapełniać rozmaitymi informacjami z przeróżnymi typami i modelami wibratorów. Co więcej, na rynku zaczęły powoli pojawiać się rodzaje i o … uwaga, uwaga, wielu różnych funkcjach. Chcecie przykłady? Ależ proszę, oto i one – na przykład wibrator połączony chociażby ze szczotka ewentualnie wibrator połączony z drapaczką do pleców bądź – tu wielka ciekawostka – wibrator posiadający specjalne nasadki do … odkurzaczy.

A dzisiaj? Dzisiaj w sprzedaży są obecne po prostu najprzeróżniejsze kształty, kolory, modele, typy, jednym słowem czego … dusza zapragnie. Co więcej, mają one prawdziwą oszałamiającą wręcz ilość rozmiarów. Wszak różne kobiety mają różne potrzeby i każdą z nich należy odpowiednio zaspokoić. Potrzebę ma się rozumieć.

A gdzie można kupić? A i w sex-shopach, i w sklepach wysyłkowych (oczywiście, dla pań zdecydowanie bardziej nieśmiałych paczka nie ma napisów).