De gustibus non disputantum est, czyli o gustach się nie dyskutuje, albo mówiąc bardziej kolokwialnie – gust jest jak d…, każdy ma swoją. Oczywiście, w kontekście gustów zawsze można podjąć dyskusję na temat ulubionych lodów, potraw, kolorów czy kształtów, ale najczęstszym tematem podejmowanym w tym właśnie aspekcie jest uroda.

Głównie uroda kobieca. Generalnie mówi się, że płeć dzieli się nie na kobietę i mężczyznę, ale na płeć piękną i płeć brzydką. Gdyby iść takim torem rozumowania, niewłaściwym jest uważanie mężczyzny za pięknego, sugerując, że mężczyzna z natury rzeczy piękny być nie może. A jeśli jest to musi nosić w sobie spory pierwiastek kobiecy albo zwyczajnie jest gejem. Ale poważnie… uroda jest sprawą szalenie indywidualną i … chwała Bogu. Gdyby bowiem w gusta męskie wpasowywały się jedynie określone typy, wtedy ludzkość najpewniej by wymarła albo przynajmniej była dość poważnie z czasem okrojona.

Mimo tego, jednakże, że uroda kobieca jest silnie zróżnicowana nawet w obrębie jednego państwa (pomijając narody azjatyckie, które wykazują pewne podobieństwa), a każda z jej typów może liczyć na zdobycie wielbicieli i amatorów, to istnieją pewne, dość jasne cechy, które sprawiają, że dana kobieta podoba się większej ilości mężczyzn aniżeli inna. I … co szczególnie ważne, często ma to niewiele wspólnego z jej „ładnością” pojmowaną w sposób jasny i oczywisty.

O co chodzi konkretnie? A o genetykę. Choć powszechnie wiadomo, że jak nie wiemy o co chodzi, to chodzi o pieniądze:-) ale poważnie. Organizm mężczyzny (czy się nam to podoba czy nie) jest nastawiony na rozpłód i dążenie do sprowadzenia na świat jak największej ilości dzieci (czy im się to podoba czy nie). Nie jest jednak siła w ilości zawsze, ale również i w jakości. I tu wkraczamy w sferę urody. A raczej pewnych cech fizycznych, które czynią kobietę atrakcyjną w oczach mężczyzny, niekoniecznie piękną w pełnym tego słowa znaczeniu.

Jak już wspomniano powyżej – genetyka. Mężczyzna podświadomie dąży do znalezienia kobiety, która jest w stanie dać mu zdrowe genetycznie dziecko, bo sama jest genetycznie OK. Jak to poznać? Przede wszystkim symetryczność twarzy. Okazuje się, że największe powodzenie wśród panów mają kobiety wcale niekoniecznie piękne, ale takie, których buzia jest zwyczajnie taka sama po obu stronach. I nieważny jest duży nos, odstające uszy czy małe oczy – najważniejsza jest symetria buziaka. Dlaczego? Podświadomość podpowiada takiemu panu, że ta pani nie ma modyfikacji genetycznych, które później przekazałaby dzieciom. Zabawne? Może, ale chyba prawdziwe.

Druga sprawa to figura. A konkretniej szerokość. A jeszcze konkretniej stosunek szerokości talii do szerokości bioder. Im większy, tym lepiej. Dlaczego? Tu są dwie zasadnicze przyczyny. Po pierwsze szerokie biodra dowodzą dużej płodności kobiety (a należy pamiętać, że z punktu widzenia reprodukcyjnego, jest to bardzo dobra wiadomość), a po drugie duża różnica między szerokością talii a bioder (czyli innymi słowy – płaski brzuch) dowodzą, że… nie została ona zapłodniona przez innego mężczyznę, czyli … można się zakręcić.

Oczywiście, powyższe słowa nie są w żadnym razie potwierdzone przez żadne badania naukowe (nawet dokonane przez amerykańskich naukowców z Massachusetts) i stanowią jedynie wolną amerykankę w domysłach i pomysłach. No, ale wiadomo, że w każdym szaleństwie jest nieco prawdy i kto wie, czy faktycznie cała ta jazda na urodę modelki czy długie, długie nogi nie jest wcale tym, o czym marzą skrycie nasi panowie?

Rzeczywistość jest brutalna – ładna buzia jest miła, ale na krótką metę. Na dłuższą bowiem mężczyzna (ale warto zaznaczyć mądry mężczyzna, ale takich przecież nie brak) szuka kobiety mądrej, niekoniecznie o wymiarach Claudii Schiffer czy Anji Rubik (która w opinii wielu znajomych panów jest zwyczajnie brzydka i wychudzona jak ofiara hitlerowskiego reżimu). Takiej, która będzie miała w sobie niezbędne do życia w szarej codzienności ciepło i miłość, a ta przecież nie tkwi w pięknym nosie, tylko w pięknej duszy.