Miałam nadzieję, że napiszę zwyczajne sprawozdanie z wczorajszej „prestiżowej” imprezy literatów, na której wręczano bardzo „prestiżowe” nagrody. Przygotowałam się nawet na zapisywanie potrzebnych informacji, tak by nic mi nie umknęło. Okazało się jednak, że bardziej zajmujące było to, co działo się gdzieś na boku tej jakże „prestiżowej” imprezy. Dlatego też lepiej będzie zarówno dla organizatorów, uczestników jak i mnie samej, gdy nie ujawnię miejsca, nazwisk i organizacji biorących udział w tym „prestiżowym” przedsięwzięciu kulturalnym. Ot tak, ze strachu unikam odpowiedzialności za swoje słowa.

Już na początku uderzyło mnie w uszy słowo „prestiżowy”. Powtarzane nagminnie w każdym niemal zdaniu mogło zdradzać do niego upodobanie. Aby nie popełniać błędów podczas publicznych przemówień trzeba być znakomitym lub odpowiednio przygotowanym oratorem. W innym wypadku „prestiżowe” mogą być nawet darmowe ciasteczka i kawa.

Przez chwilę miałam wrażenie, że jest to strategia reklamowa, której zastosowanie często możemy obserwować, na przykład w telemarketingu. Po umówieniu klientów prezentacja kołder, czy jakiś wyrobów wełnianych następuje w eleganckim miejscu, na przykład w jakimś dworku. Ale przecież ta „prestiżowa” impreza odbyła się w osiedlowym domu kultury. W takim razie może ciągłe powtarzanie mantry: „prestiżowy” było próbą wpłynięcia na podświadomość, a tym samym skłonienie do wiary, że jest jak mówią. Taki zabieg jest bardzo popularny. Stosowano go między innymi, gdy zyskiwała popularność filozofia mechanistyczna w wieku XVII / XVIII. Powtarzano ciągle, że jest nowa. I była nowa właśnie dlatego, że wszędzie przykładano przymiotnik „nowy”. A przecież jej początków doszukiwać się możemy już w antycznej Grecji. Zapytacie, może jednak ten upragniony „prestiż” imprezy łącznie z „prestiżowymi” nagrodami był? Może nobilitacji dodawała twórczość poetycka i prozatorska laureatów? Oczywiście mogłoby tak być, gdyby jednak główną zasługą odczytywanej tam twórczości nie było to, że była. Bo niby dlaczego w informacjach biograficznych chwalono się, że autor pisywał do ogólnopolskich periodyków literackich, ale skromnością owiano już ich tytuły?

„Bierz odpowiedzialność za swoje wybory” miałam okazję szeptać do ucha zaproszonemu poecie z innego stowarzyszenia. Bo ten nie zważając na to, że go słychać, oburzał się manifestując żałość i znudzenie, że w ogóle tam przyszedł. Niekiedy odpowiednim komentarzem na marność wydaje się milczenie. A może to tylko chęć uniknięcia odpowiedzialności za śmiałe sądy, wynikająca z obawy przed zatrważającymi proporcjami 1 ze stowarzyszenia do kilkudziesięciu ze związku? (Teraz krótkie wprowadzenie: Średnie wieku zebranych można szacować na bliżej niż dalej nagrobka. Poeta, z którym rozmawiałam też bliżej. Ja z koleżanką mimo pełnoletności w porównaniu do pozostałych to dzieci.) Z szeptania takiego musiało oczywiście zrodzić się podejrzenie szybko zresztą ujawnione w pytaniu: „Którą z tych młodych dam przyprowadziłeś dla mnie?” Aż nie chce się komentować żartu autora prozy poetyckiej. A nawet dodawać, że on ma żonę i dlatego oberwało się nam trzem. Zastanawiam się tylko, czy nie była to reakcja na moje stwierdzenie, że jego książkę kupiłam za złotówkę na wyprzedaży, którą organizowała biblioteka? Na swoją obronę dodam, że zauważyłam, że jestem spłukana od pierwszego do pierwszego i dlatego częściej odwiedzam biblioteki, a z okazji wyprzedaży skorzystałam dziwiąc się nieco, że można zdobyć tam takie perełki, jak książka tegoż poety.

Zawsze są dwie strony medalu. Dlatego też trzeba wspomnieć, że koleżanka porozmawiała chwilę z poetą, który jest jej medium literackim, czyli kimś, kim się zachwyca. Dostała nawet od niego tomik z dedykacją przez co wzruszyła się aż do łez. Niestety ci co dobrze piszą „prestiżowej” nagrody nie otrzymali. Szczere pochwały należą się dziewczynie, która czytała fragmenty prozy i poezję nagrodzonych oraz śpiewała piosenki Edit Piaff umilając „prestiżowe” spotkanie rozdania „prestiżowych” nagród literackich. Ma naprawdę piękny głos i duże możliwości wokalne.

Podsumowując niechciane sprawozdanie, trzeba stwierdzić, że Gombrowicz byłby zachwycony, a kto nie wie, jak bardzo, niech sięgnie po dialogi-eseje Witolda Gombrowicza z Czesławem Miłoszem, które można znaleźć w bibliotekach, wydane razem pod tytułem „Przeciw poetom”.