Przyszła jesień i sezon grzybowy. Polowanie na grzyby najlepiej zacząć o świcie. Wraz ze wchodem słońca chodzimy do lasu, wówczas można zaobserwować schodzącą z łąki łanię, pierwsze, wydawałoby się zaspane jeszcze, śpiewy ptaków. Najwięcej jest też grzybów. Pewnie dlatego, że nikt przed nami nie zdążył ich wyzbierać. Człowiek słabo widzi w ciemności, więc absurdalne wydaje się być grzybobranie nocą, jednak zdarzały się przypadki ustrzelenia grzybiarza przez myśliwego właśnie o tej porze. Najwyraźniej Polska to kraj absurdów, ale nie o tym miało być dzisiaj.

Cóż ma zrobić mieszczuch taki, jak ja? Wybrać się na grzyby, ale rekreacyjnie, bez presji bicia rekordów, bardziej po to, by pospacerować po lesie, pooddychać powietrzem ubogim w wyziewy miasta, podziwiać piękną, różnobarwną szatę drzew, rozkoszować się ciszą. W lesie zbierać można przecież nie tylko grzyby, ale także, szyszki, żołędzie, gałązki, czy liście, które później można przerobić na stroik, albo poczuć się, jak dziecko i zrobić z nich ludziki. Jeśli zaś ujmują nas takie znaleziska, ale nie lubimy, lub nie mamy w domu miejsca na gromadzenie ich, to dobrze jest uzbroić się w aparat fotograficzny, nawet taki najgorszej jakości. Zdjęcia, jeśli nie mamy wprawnego oka fotografa, może nie będą mieć walorów artystycznych, ale na pewno sentymentalne. Kiedy będzie doskwierać szum komunikacyjny, otworzymy folder z fotografiami z wycieczki do lasu i jakby na nowo usłyszymy błogą ciszę niedzielnego poranka, poczujemy ciepło słonecznych promieni.

Wytrawnych grzybiarzy nie ma co pouczać. Oni wiedzą lepiej. Jednak w Polsce, gdzie w dużej mierze lasy są państwowe, a co za tym idzie, dostęp jest bez przeszkód, wszyscy mogą poczuć się grzybiarzami. W porównaniu do Europy zachodniej łatwy dostęp do lasów w Polsce, zaowocował w mit, że my Polacy nie tylko lubimy grzyby zbierać i jeść, ale także znamy się na grzybach. Dlaczego więc co roku pojawia się w mediach informacja, że ktoś zatruł się muchomorem sromotnikowym? Czyżby takie newsy były tworzone, jak horoskopy w podrzędnych gazetach? Przepisywane z przed kilkudziesięciu lat? Jak wspominam swoje praktyki w pewnym radiu to, skłonna jestem w to uwierzyć. Robiłam sondę na temat grzybów. Wszyscy, których zapytałam(nawet udało mi się spotkać sędziwego, doświadczonego grzybiarza) mówili, że grzybów nie ma, bo tego roku było zbyt sucho. Przypuszczali, że może za tydzień, jak popada deszcz to, las obrodzi. Potem w radiu słucham wiadomości, w których podawano, że na straganach pułki uginają się, taki wysyp grzybów. Chyba pieczarek marynowanych w słoikach.

Moja rodzina zbiera dwa rodzaje grzybów, podgrzybki w lesie i pieczarki w sklepie, dlatego ja też nie mam strachu przed jedzeniem grzybów. Podobno podgrzybka nie da się pomylić. Przynajmniej na razie. Udawało się nam przeżyć grzybobranie przynajmniej do tej pory. Nie wiadomo, jak to będzie w tym roku. Zobaczymy, jakie te niedzielne zbiory były prawdopodobnie dopiero po Wigilii, na której podobnie, jak w drodze do lasu, tradycyjnie już żartujemy, że wszystkie grzyby są jadalne, ale niektóre tylko raz w życiu.

Do lasu wchodziłam około godziny 11. Młody las wydawał się nie obrodzić w grzyby. Jednak po chwili, zaraz przy drodze, jak już cała nasza załoga doszła do wniosku, że zmieniamy lokalizację, odnalazły nas grzybki. Cała wesoła ferajna podgrzybków wołała: „Tu jesteśmy! Tu jesteśmy! Polecamy się na zupkę.” Skoro ja znalazłam podgrzybka, to grzyby w lesie są. Uzbieraliśmy w godzinę całą brytfankę, w której teraz się suszą. To nawet sporo.

Większość ludzi idąc na spacer do lasu ma lęk, że okażą się ostatnimi w sporcie narodowym i nie znajdą żadnego grzyba, oczywiście oprócz muchomorów sromotnikowych, które od razu rzucają się w oczy, a w których raczej gustują fani różowych jednorożców. Mnie jednak wydaje się, że to nie człowiek znajduje grzybki, ale grzyby ludzi. Wiem, panuje przeświadczenie, że „Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat działa potajemnie, by udało Ci się to osiągnąć.”(Paulo Coelho) Jednak z grzybami jest inaczej. Jak idziesz do lasu na luzie, jak się jakiś podgrzybek znajdzie to dobrze, a jak się nie znajdzie to też dobrze, to same się przed twoimi oczami odkrywają.

Na koniec krótkie kazanie dla mieszczuchów takich, jak ja. Przy całym narodowym znawstwie grzybów wyssanym z mlekiem matki przed wycieczką do lasu pasowałoby przypomnieć sobie wiadomości z geografii zdaje się na poziomie podstawówki, jak nie zabłądzić w lesie, jak się w nim zachowywać i jakie grzyby zbierać. W razie wątpliwości zawsze można też odwiedzić pobliską leśniczówkę w celu zweryfikowania smacznych zdobyczy.