Jabłko Mięta

wszystko, co nas interesuje!

O wszystkim

Człowiek ze wsi wyjdzie,wieś z człowieka nigdy?

Wsi spokojna, wsi wesoła – tak pisał przed wiekami Jan Kochanowski, który lubił oprócz polskiego folkloru również leżeć pod lipą. Wszak lepiej leżeć pod lipą i pisać niż pisać lipę i leżeć. Od wieków symbolizowała dostatek, piękno, moralność i oddanie ziemi, jako najwyższemu dobru człowieka. Na wsi chciało się żyć, a zgodnie z tym, co nam przekazać chciał Reymont, życie upływało zgodnie z rytmem roku, rytmem pór roku. Zawsze świeże warzywa, mięso, jajka czy mleko, cisza, spokój i wytchnienie, chciałoby się powiedzieć. To wszystko przyciągało zawsze tych, co gnieździli się po miastach i nie wiedzieli czasami, jak się woła na kurę, a jak na indyka.

Ile zostało dzisiaj z tej pięknej polskiej wsi, mlekiem i miodem płynącej, gdzie czas stoi w miejscu i tylko szumią wierzby na gór szczycie? oj, chyba niewiele. Na sam dźwięk słowa „ze wsi”, człowiek ma dziwne wrażenie, że mowa o kimś kto niekoniecznie ma gust, że może nie chodzi jak niegdyś w gumiakach i słoma uroczo wystaje mu z obuwia, ale na pewno nie jest to osoba z klasą czy kulturą. Skojarzenia są wybitnie pejoratywne, podążając za stereotypowym myśleniem o mieszkańcach wsi (albo osobach pochodzących ze wsi). Czy są one jednak słuszne? Z całą pewnością stereotyp, jakkolwiek nie byłby niesłuszny, skądś się jednak biorą. Na pewno nie przemawia na korzyść wsi to, że jej mieszkańcy przeważnie nie są dobrze wykształceni, przyjeżdżają do miast po to, by pracować jako pracownicy fizyczni, jako ekspedientki w sklepach mięsnych, rybnych czy innych. Również ambicja ludzi ze wsi jest w niższej warstwie stanów średnich. Marzeniem mężczyzn z reguły jest napić się na imprezie na umór, a dziewczęta myślą tylko o złapaniu męża, najlepiej na ciążę. Obojętnie, jak bardzo nie chcielibyśmy unikać stereotypowego, krzywdzącego myślenia o dziewczynach i chłopakach ze wsi, wciąż gdzieś kolejne grupy mieszkańców wiosek potwierdzają tylko tę teorię, przez którą cierpią nieliczne wyjątki o umysłowości większej niż hodowlane kury.

Na niekorzyść wsi i jej mieszkańców świadczyć może również bałwochwalczy i fanatyczny nieco (jak na normy XXI wieku) stosunek do księdza i Kościoła. O ile w miastach, procesy laicyzacji to już niemalże norma, o tyle na wsi ksiądz nadal uważany jest za pół boga (nawet jeśli tajemnicą Poliszynela jest to, że ma kochankę, dziecko i piąty w ciągu roku samochód), a wszelkie jego przewinienia uważane są niebyłe i nieistotne. Na absurd zakrawa sytuacja z życia wzięta, o której można było posłuchać w jednym z wywiadów na TVN Style „Miasto kobiet”, a w której ksiądz przez wiele lat wykorzystywał seksualnie dzieci. Kiedy dwie małe dziewczynki odważyły się powiedzieć rodzicom, a ci rozpoczęli walkę z księdzem pedofilem, cała wieś zjednoczyła się przeciwko tej rodzinie, broniąc zwyrodnialca niemalże „własną piersią”. Bez komentarza.

Oczywiście, przytoczone tu przykłady to pewne ekstrema, które mając nawet miejsce, są jednak rzadkością. Tym niemniej jednak, na uwagę zasługuje to, że jednak miasto jest w dużym stopniu bardziej podatne na nowości, na zmiany (i te dobre i te złe) aniżeli wieś. Nie na darmo przecież ukuto powiedzenie, że „chłop żywemu nie przepuści”. Jadąc na wieś, człowiek liczy się gdzieś po cichu, że owładnie nim cisza, przerywana co jakiś czas tylko porykiwaniem krów albo pianiem koguta, że dziewczęta mają tu nieco więcej makijażu aniżeli te w mieście i ubierają się tak, jakby zaraz miały iść na dyskotekę, że ksiądz proboszcz wtarabani się na posesję porozmawiać z parafianami, a czujne oczy wiejskich gospodyń omiotą każdego nowego przybysza od góry do dołu, niekiedy nie pozostawiając swoimi komentarzami na takim suchej nitki.

A to wieś właśnie. Ale niestety, hasło wieś tak mocno wgryzło się już w rozumienie świata, że mało kto powie na dźwięk słowa „wieś” – jednostka osadnicza o zwartej zabudowie, za to wszyscy podchwytując temat, zakrzykną „aaa, wieśniak”, „aaa, głupek” i zaczną głośniej lub ciszej znacząco chichotać. W wielu przypadkach przypięta łatka będzie słuszna, ale w wielu sklasyfikuje wszystkich jako jedną grupę, co może okazać się nie tyle niesprawiedliwe, co bardzo okrutne.

2 Comments

  1. Mika

    Mieszkam za granicą. Pracuje tu masa Polaków ze wsi. Codziennie piją na umór, nie mają ambicji, niektórzy pracują tu już wiele lat i nie znają języka kraju w którym pracują. Bo wolą się napić i bzykać między sobą[przepraszam, ale tak jest]. Nie dziwne, że w Polsce nikt ich nie zatrudni w mieście nawet jako sprzedawcy, bo nie zwracają uwagi na higiene, większość z nich nie ma połowy zębów lub [jeszcze] ma, ale choćby ich nie myje, co widać gołym okiem. Zacytuję ” a co ja będę myła zęby, nie będę się stroić”. No i kto zatrudni pijaka? Na wsi może tak, bo to znajomy albo rodzina. W mieście jest wyścig szczurów, liczy się to czym możesz się pochwalić, wiedza, wykształcenie, kultura osobista, a nie picie wódeczki w garażu do rana. Tacy ludzie w mieście lądują na ulicy, bo tylko ta wódeczka im zostaje jako towarzystwo. Może nie wszyscy tacy są, ale tutaj na sezon przyjeżdza ok 100 osób i wszyscy są tacy sami, co lepsze wszyscy są albo rodziną albo rodziną rodziny itd itd. Jestem z miasta. Przyjechalam tu przypadkiem na sezon. Na początku nie rozmawiałam z nikim bo nie miałam o czym. Gdzie ludzie zamiast „czesc, jak sie masz?” mówią „dawaj szkło, my już po piwie”. Przykre, że nie znają innego życia.

  2. PMID 25027329, PMCID PMC4240198, PII ddu363, DOI 10 cialis buy online usa Variable contribution of cytochromes P450 2D6, 2C9 and 3A4 to the 4 hydroxylation of tamoxifen by human liver microsomes

Leave a Reply

Theme by Anders Norén